W drogę weszliśmy trochę z przypadku, bo to, co planowaliśmy na ten dzień było zajęte. Dwa ładne wyciągi przedzielone słabą, mokrą środkową częścią drogi. Nie robiliśmy ostatniego - IV-owego wyciągu, bez którego można zjechać na dwa długie zjazdy do podstawy ściany. W związku z tym, że to nasza pierwsza VII-ka w Tatrach, nie wypowiadam się na temat trudności - nie mam porównania.