Chyba się już przyzwyczaiłem do jurajskiej ślizgawki :) Droga łatwiutka, czytelna, idzie się jak po drabinie z głębokich "dwójek". Gdyby nie długie przestoje i brak rozgrzewki, bo wspinacze zlecieli się na Dupę Słonia jak muchy do gówna, to z podpowiedziami Kuby poszło by flaszem ;( Poszła jeszcze "Kakofonia" za .2+ ,przy flaszu przeszkodził zły patent i smażące słońce które momentalnie powoduje, że robię się cały wilgotny :D Na wyjeździe padło mało dróg, ale jestem uparty i nie przystawiam się do parchów, mój apetyt na soczysta cyfrę rośnie w miarę konsumpcji!