Niesamowita przygoda !!! Wyjście ze schronu o 4.00 , pod ścianą ok 6. Na dole ściany warunki śniegowe całkiem niezłe , im wyżej tym gorzej :) Połowa ściany urobiona całkiem sprawnie. Pikne słońce i dobry humor dopisywały. Potem zaczeło się torowanie w nawianych poduchach i brodzenie w cukrze (taki drogi a tam pod dostatkiem:). Na
Filarze dopiero ok 15.00. Zachodem Janczewskiego "pomknęliśmy" na grań w pięć godzin. Ostatni wyciąg puścił przy czołówkach. Za nami wspinali sie koledzy z Krakowa. Najpierw we trzech, potem we dwóch (jeden zszedł z Filara do Bańdzicha i do Moka). Na grani ciemno jak w duu.... i nie widać gdzie jechac - znaczy sie kibel!! We czwórkę było całkiem raźnie. Po pouczającej nocy :), przy pięknej pogodzie dotarliśmy do piwa....